Rozdział
4
Wszystko się stacza na psy
Wszystko się stacza na psy
Maja
westchnęła z ulgą. Uratowana – to słowo błąkało się
jej po myślach.
Adrian
jedynie spojrzał na Sandrę i się uśmiechnął.
– A
nic. Tak po prostu rozmawiamy.
Blondynka
spojrzała na nich badawczo. Wiedziała, że coś przerwała, a
potwierdziło to nieme podziękowanie Mai.
–
To przepraszam, ale wiesz co? Zdawało mi się, ale chyba widziałam
Weronikę na parterze koło sklepiku.
– Naprawdę? No cóż. Opuszczam was drogie panie – powiedział i
uśmiechnął się zawadiacko.
Maja
miała ochotę zwymiotować i to bynajmniej nie tęczą. Odprowadziła
chłopaka spojrzeniem. Może gdyby się tyle nie uśmiechał... To
było nienormalne.
–
Gdyby spadł ze schodów, nie miałabym nic przeciwko temu –
stwierdziła.
–
No wiesz ty co! Też za nim nie przepadam, ale żeby aż tak!? –
krzyknęła Sandra.
Rudowłosa
przewróciła oczami.
–
Znasz moje makabryczne poczucie humoru, jest takie wysublimowane –
roześmiała się.
–
Tak, a w ogóle, to dlaczego stałaś tutaj tak sama? Mogłaś z nami
zejść na dół.
–
No wiesz, nie chciało mi się. Po raz pierwszy było tutaj tak cicho
na przerwie – wytłumaczyła się Maja – Zresztą, nieważne.
Dzięki, że mnie uratowałaś przed Adrianem.
–
Nie ma sprawy, widziałam twoją minę. Wyglądało to, jakbyś za
chwilę miała uciec, jak królik wypłoszony z nory.
–
Te dzikie porównania. Powiedz mi, skąd ty je bierzesz?
–
No wiesz, ma się ten talent. Nie każdy się z nim rodzi.
–
Najwidoczniej.
Dziewczyny
pogadały jeszcze trochę, podroczyły się, a w międzyczasie
wszyscy wrócili na piętro. Maciej z kumplami, Kinga z Darią i jej
chłopakiem. Cała wataha ludzi z 3d.
Dzwonek
na lekcję zadzwonił, raniąc uszy wszystkim uczniom, ale ci w
gruncie rzeczy niewiele z tym faktem zrobili. Lekcja to coś co
trzeba przeżyć.
Nie
musieli czekać długo, aż pani Kowalczyk zaszczyci ich swoją
obecnością. Była kobietą w średnim wieku, o czarnych włosach
spiętych w wieczny kok. Była dość surową nauczycielką, która
nie dawała żadnych taryf ulgowych. Ściągałeś? Ona to zapamięta
do końca twojej edukacji w gimnazjum i będzie dyszeć nad twoim
karkiem, abyś przypadkiem nie dokonał tego haniebnego czynu po raz
drugi. Jedynym jej plusem było to, że świetnie tłumaczyła
materiał, co mniej więcej wyrównywało jej wady.
Otworzyła
drzwi sali z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, który często
pojawiał się na jej twarzy.
–
Witajcie w Hadesie.
Pani
Kowalczyk zawsze trzymała na podorędziu jakiś tekst, który
rozwalał, bądź nie zwalał z nóg.
–
Dzień dobry, drodzy państwo. Siadajcie.
Tym
razem nie było dużego wyboru, ławki w sali 206 były pojedyncze i
było jasne, że nikt nie może siedzieć na samym tyle. To było jak
samobójstwo.
Maja
usiadła obok okna, tuż obok Sandry. Zaraz za nią siedziała Laura,
a po prawej stronie Maciek.
–
Hej – odparł.
Maja
przyłożyła palec wskazujący do warg w geście milczenia.
–
Okej – powiedział, bezgłośnie poruszając ustami.
Rudowłosa
powstrzymała uśmiech. Jakoś nie mogła wyobrazić sobie Maćka,
który milczałby przez całe czterdzieści pięć minut. Wyciągnęła
zeszyt, piórnik i książki.
Pani
Kowalczyk szybko przypomniała zasady oceniania i inne tego typu
sprawy, aby szybko przejść do tematów, które musieli opanować.
–
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o sprawdzianie, który
zapowiedziałam już w czerwcu – powiedziała, a w jej głosie dało
się słyszeć nieco ironii – Ani nie oczekiwaliście, że ja o nim
zapomniałam.
Nie
musiała czekać na odpowiedź, wystarczyły jej miny uczniów,
wyrażające rozczarowanie.
–
Co to za miny? Jak przejdziemy do węglowodorów, od razu poprawi wam
się humor.
Nikt
tak nie sądził, oprócz niej.
*
Po
ośmiu godzinach spędzonych w szkole, uczniowie odsapnęli z ulgi.
Po dwóch miesiącach laby, powrót do szkoły okazał się szokiem
dla organizmów uczniowskich.
–
Gdyby wakacje, mogły trwać, chociaż miesiąc dłużej, byłoby o
wiele lepiej – stwierdził Tomek po wyjściu ze szkoły. Obejmował
w pasie Darię, która uśmiechała się lekko i rozmawiała o czymś
z Kingą.
Maja
patrzyła na to z lekką zazdrością. Idealny obrazek, wyjęty z
idealnego życia, idealnych gimnazjalistów.
–
No po prostu idealnie – powiedziała pod nosem, tak aby nikt nie
dosłyszał. – Wszystko się stacza na psy.
–
Co jest takie idealne? Na pewno ja! – Maciek pojawił się przed
nią jak za sprawą teleportacji.
–
No raczej nie. Poza tym, nie podsłuchuj! Ja tu rozmawiam z
najbardziej inteligentną osobą w naszej klasie – odgryzła się
rudowłosa.
Maciek
zrobił pytającą minę.
–
Ze sobą, matole!
Maja
wyminęła go, kiwnęła tylko głową w stronę Sandry i jak
najszybciej opuściła teren szkoły. Po paru krokach usłyszała,
jak Nowak krzyczy do znajomych na pożegnanie.
–
Hej, nie uciekaj ode mnie, ja rozumiem moje zajebiste ja, jest
przytłaczające, ale... Ała! To bolało! – krzyknął tuż po
tym, gdy Maja z całej siły uderzyła go w ramię.
–
Ty nadęty... Aż brak mi słów.
Cała
ta sytuacja musiała śmiesznie wyglądać z perspektywy osób
trzecich. Bo jak inaczej określić widok dwojga nastolatków, z
czego jedno stara się skłonić drugiego do zwrócenia na siebie
uwagi, a drugie próbuje być obojętnym na działania pierwszego.
–
Maja, no co z tobą? Ja tu staram się z tobą pogadać.
Dziewczyna
spojrzała na niego z ukosa. W sumie... To dlaczego na niego tak
naskoczyła? Sama nie wiedziała. Maciej Nowak zawsze powodował u
niej napad gwałtownych uczuć. Spędzali na siłę ze sobą tyle
czasu, że wykształciła u siebie pewną "barierę"
ochronną przeciw jego zaczepkom. Czasami to było silniejsze od
niej.
–
No, dobra. Jestem dzisiaj nie w sosie – poddała się. Z tym
chłopakiem nie dało się wygrać. Wykrzywiła usta w lekkim
grymasie niezadowolenia. – A ty mi go tym bardziej nie poprawiasz.
–
Naprawdę? Zraniłaś moje uczucia.
–
To ty masz jakieś uczucia? – zdziwiła się Maja.
–
Tak, na przykład głodu – powiedział ironicznym tonem Maciek.
Rudowłosa
machnęła ręką na to stwierdzenie.
–
Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, tylko się ze mną droczysz.
–
Oczywiście, to moje główne zajęcie. Dokształcam się tym od
podstawówki.
–
Nie musisz, opanowałeś już to perfekcyjnie. Czasami, aż tak, że
mam ochotę położyć moje dłonie na twoim gardle i ciebie udusić
– sarknęła.
Powrót
do domu tym razem trochę się przedłużył, przez częste
zatrzymywanie się dwójki przyjaciół.
–
No to do jutra, co nie? – spytał czarnowłosy chłopak.
–
Tak, na razie – odpowiedziała Maja i pokiwała głową.
Weszła
do bloku i wdrapała się na trzecie piętro. Odkluczyła drzwi do
mieszkania. Znowu nikogo nie było, co nie sprawiło żadnej
niespodzianki. Odłożyła plecak i poszła do kuchni przygotować
sobie obiad. Po trzydziestu minutach po kuchni rozniósł się
smakowity zapach smażonej piersi z kurczaka i ziemniaków z ziołami.
Zjadła wszystko z wilczym apetytem. Następnie pozmywała po sobie i
poszła odrabiać lekcje.
Na
szczęście nie nazadawali ich dużo więc po godzince, gdy upewniła
się, że spakowała już wszystkie podręczniki na jutro, włączyła
radio i laptopa.
Przez
odsłonięte okno zauważyła, że Maciek siedzi przy komputerze i
gra w jakąś grę. Pokiwała głową z dezaprobatą. Pewnie nie
odrobi zadań, a potem będzie pisał wszystko na kolanie, przed
lekcją.
Weszła
na facebooka jednocześnie słuchając wiadomości na jednej z
miejscowych stacji. Kolejny wypadek na Rondzie Starołęka,
zamieszanie na Świętym Marcinie. W sumie nic nowego. Na portalu
społecznościowym również nie było nikogo, z kim mogłaby
porozmawiać, a nawet gdyby był, to Maja miała wątpliwości co do
tego, czy chciałaby z kimś popisać.
Weszła
jeszcze na stronę o nowościach książkowych, a potem obejrzała
jeden odcinek swojego ulubionego serialu.
Nudy,
nudy. Wszędzie nudy. Pograła sobie chwilę w jakąś grę na
facebooku, żeby po pół godziny wyłączyć laptopa.
Wstała,
przeciągnęła się i wywietrzyła pokój. Przez chwilę zawiało
chłodem, ale po minucie przyzwyczaiła się do niego. Przełączyła
stację radia, tak by posłuchać jakiejś muzyki.
Po
pokoju rozniósł się głos Taylor Swift śpiewającej You belong
to me.
Maja przewróciła oczyma. Wszędzie miłość. Szkoła, filmy,
książki, nawet piosenki! To już uszami wyłaziło.
Spojrzała na zegarek. Jego wskazówki wskazywały na wpół do
szóstej. Rodzice powinni niedługo wracać do domu. Postanowiła
przekąsić coś na kolację. Z chwilą, gdy wychodziła z kuchni,
otworzyły się drzwi wejściowe. Tym razem to ojciec był pierwszy w
domu.
– Cześć, tato – powiedziała Maja, bo wiedziała, że jej
rodzic nie pamięta nic z poprzedniego dnia. Lepiej było udawać, że
nic się nie stało, a w tym doszła już do perfekcji.
Mężczyzna mruknął coś pod nosem i zdjął swoją kurtkę. Jego
włosy w kolorze ciemnego blondu
– Co jest na obiad? – spytał, przechodząc obok niej.
– Pierś z kurczaka. Leży obok lodówki, już odmrożona i
przyprawiona.
– Aha, okej. Idź, odrób lekcje, czy coś.
*
Czasami Maja zastanawiała się, dlaczego czuję się inna od swoich
rodziców. Jak wśród nich – dwojga choleryków, mogła uchować
się taka zwykła, cicha osóbka, która jedynie czasami okazywała
swoją gwałtowniejszą naturę. Podobieństwo rodzinne było widać
na goły rzut oka. Rude włosy otrzymała po mamie, której własne
były już poprzetykane siwizną, związaną nie tyle z wiekiem, ile
z ustawicznym życiem w stresie. Tak samo było ze wzrostem, to
również dostała po niej. Jedyną rzeczą, jaką otrzymała po
ojcu, był kolor oczu. Mieli identyczne niebieskie tęczówki.
Włączyła u siebie w pokoju telewizor. Akurat leciała jakaś łzawa
komedia romantyczna z Julią Roberts. Bodajże Mój chłopak się
żeni.
Gdy bohaterowie filmu zaczęli śpiewać I say a litte prayer,
do domu wróciła mama. Było już grubo po ósmej wieczorem. Tata
już dawno siedział w swoim pokoju, zaszyty wśród papierzysk, przy
szklance piwa. Normalka.
-Cześć, mamo – powiedziała – Pierś z kurczaka leży obok
lodówki.
-Dzięki, przetrzymali mnie dłużej w pracy. Jestem padnięta.
Ojciec już wrócił?
-Tak, już dawno. Przecież jego płaszcz wisi obok ciebie –
zauważyła Maja z lekkim uśmiechem.
-Nie zauważyłam... To dziwne, mówisz, że o której wrócił –
spytała pani Dębkiewicz z wyrazem lekkiego zaniepokojenia na
twarzy.
-Wpół do szóstej.
Starsza kobieta nic nie powiedziała, jedynie wykrzywiła usta w
grymasie niezadowolenia.
-Mamo?
-Nieważne, idź, odrób lekcje.
Nastolatka miała ochotę wrzasnąć. Czy w jej domu zainteresowanie
jej osobą sięgało zdań Jak tam? Idź robić lekcje? Czy
kiedykolwiek zrobiła coś, z czego jej rodzice byli zawiedzeni? Czy
kiedykolwiek popełniła jakikolwiek błąd, tak aby jej to
wypominali? Nie! Więc mogliby chociaż przez jeden dzień normalnie
z nią porozmawiać i nie odsyłać do pokoju jak niegrzeczne dziecko.
Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili się
zreflektowała. To nie miało sensu... Bo czy cokolwiek w tym życiu
je miało? Raczej nie.
Wróciła do swoich czterech ścian. Rzuciła się na łóżko i
bezmyślnie patrzyła w ekran telewizora. Zza drzwi słychać było
odgłosy krzątaniny matki. Po mniej więcej pół godzinie nastała
cisza. Widocznie rodzice zajęli się swoimi sprawami. Chociaż raz
wieczór był spokojny.
Z optymistycznym nastawieniem, że może wszystko się ułoży,
poszła spać.
Nic z tego.
O szóstej obudziły ją krzyki.
No siemson :D Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, kochana <3 Dalszą formułkę znasz na blaszkę, więc nie będę i tutaj wylewnie się rozpisywać. Jeszcze napiszę książkę :v
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Maciek jest jedną z moich ulubionych postaci, a jego teksty mnie rozwalają. Jak zawsze zresztą xD
A Adrian to powinien spadać do wulkanu - Maja ma być TYLKO I WYŁĄCZNIE z Maćkiem! I nie ma lipy!
Szkoda mi Mai ;; Ale przeczuwam, że kiedyś wreszcie wybuchnie i wygarnie rodzicom, co czuje. Mam nadzieję, że jakoś przemówi im to do rozsądku - byleby MOPS się nie wpierdolił.
Ściskam mocno, pozdrawiam ciepło i przybijam niedźwiedzią piąteczkę :D
Jordbær
Dziękuję jeszcze raz za życzenia.
UsuńPowiem ci tak, że nie raz zamieszam w akcji DW. Będą łzy, będzie śmiech, będzie miłość. Wszystko już zaplanowane.
Maja dużo przeżyje w moim opowiadaniu, ale to dziewczyna ze stali.
Ostatecznie... No cóż nie będę spojlerować mojego opowiadania :D
A Maciek... Lubię pisać dialogi z nim.
Pozdrawiam i oddaję piątkę.
Atramentowa
Widzę, że Maję i Maćka mimowolnie ciągnie do siebie. W końcu " Kto się czubi, ten się lubi" ;) Mam nadzieje, że ułoży się jej trochę w życiu, szczególnie gdy jest w gimnazjum, a według mnie i większości ludzi jest to najgorszy okres w życiu nastolatka. Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńKasia
Dziękuję bardzo, za ten przemiły komentarz. Naprawdę nie wiesz, jakiego dał mi kopa do pisania rozdziału piątego. Tak, ich dwoje wyraźnie do siebie ciągnie, ale DW wymęczy ich obydwoje.
UsuńZobaczymy jak rozwinie się akcja, pomysłów mam tysiąc, ale gorzej z ich wykorzystaniem :) A czy to będzie happy, czy sad end... Jeszcze tego nie wiem.
Atramentowa.
Co by tu dużo pisać hmm po prostu super rozdział :) Czytam, czytam i coraz bardziej wkręcam się w Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozmowy Maćka i Mai. Pewnie gdyby byliby razem to przyszłaby do niego, zamiast wysłuchiwać kłótni rodziców. Ciekawe, kiedy się zejdą.
Pozdrawiam ;)