Rozdział
2
Wszystko, co złe
Rodzina zdaje się najważniejsza dla wszystkich ludzi.
To w końcu ci ludzie nas wychowują, dają dom i wsparcie. To oni
dali nam pierwsi bezgraniczną miłość, której potem się od nich
uczymy. Rodzina to dom.
Ale nie do każdego domu chce się wracać.
Maja wzięła głęboki oddech, zanim chwyciła klamkę
od drzwi. Uśmiech zniknął z jej ust. Maska opadła.
Od razu powitała ją cisza. Nikogo nie było. Może
to i lepiej – pomyślała dziewczyna. Powiesiła bluzę na
wieszaku, zdjęła buty i poszła do kuchni. Pomieszczenie to było
małe i dość skromnie urządzone. Po lewej stronie od drzwi stała
kuchenka, a obok niej zlew. Dalej był rządek szafek. Po prawej
stronie stał stół, na którym była filiżanka pełna zimnej kawy.
Na samym końcu, przy jedynym oknie w kuchni stała lodówka. Maja
sprawdziła, czy ma coś do przekąszenia. Niestety lodówka świeciła
pustkami.
- Świetnie.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. W zlewie
leżały brudne naczynia po porannym śniadaniu. Maja pozmywała, a
następnie poszła do pobliskiego sklepu po zakupy. Wiedziała, że
jak ona tego nie zrobi, to już nikt inny nie wpadnie na ten pomysł.
Po godzinie znowu wróciła do domu. Na całe szczęście
jeszcze nie padało. Wyłożyła zakupy.
Zegar wskazywał godzinę trzynastą. Rudowłosa
odgrzała sobie obiad z dnia poprzedniego, jakim była zupa
pomidorowa. Szybko ją zjadła i posprzątała po sobie. Następnie
poszła do swojego pokoju.
Było to dość przyjemne dla oka pomieszczenie w
kolorze jadeitu. Jedyne okno wychodziło na sąsiadujący blok.
Oczywiście zrządzeniem losu było to okno w pokoju, nikogo innego
jak Macieja. Od razu zasunęła roletę. Obok okna, a dokładniej po
jego prawej stronie stała szafa. Maja przebrała się w luźniejsze
ciuchy i włożyła odpowiednie książki do plecaka.
Padła na łóżko. Widocznie ta smutna aura spowodowała
jej parszywy humor. Patrzyła bezmyślnym wzrokiem na sufit.
Przypomniała sobie rozmowę z Sandrą. Zacisnęła dłonie w pięści.
Dlaczego tak zawsze musiało być?! Dlaczego to ona była przez
innych odtrącana? Nie robiła nic złego, nie była wredna, a
właściwie to starała się taką nie być. Owszem miała swoje
humorki, ale raczej nikt przez nie nie cierpiał. Ah czemu to życie
musiało być takie trudne?
Maja poszła do pokoju rodziców, który pełnił
również rolę salonu. Tylko tam stał telewizor. Włączyła go i z
niewielkim zainteresowaniem śledziła losy bohaterów z Trudnych
Spraw.
Czuła jak buzuje w niej swego rodzaju złość i
wyrzuty. Miała ochotę zbić coś, stłuc, wyładować się na
czymś. Wiedziała, że jak czegoś nie zrobi, to dojdzie do kłótni,
kiedy ktoś wróci do domu. Otworzyła wszędzie okna tak, żeby był
przeciąg. Lubiła zimno.
Krążyła po mieszkaniu, nie wiedząc co ze sobą
zrobić. Z pokoju na balkon, z balkonu do kuchni. I tak w kółko.
Ostatecznie około godziny piętnastej zgasiła telewizor i poszła
włączyć laptopa. Posprawdzała parę stron, na które codzienne
wchodziła. Przeczytała najnowsze aktualności o nowo wydanych
książkach, aż w końcu weszła na facebooka. Cisza raziła ją w
uszy, że puściła sobie składankę Evanescene. W sumie pasowało
to do jej humoru.
Na portalu nikogo nie było, a raczej nie było nikogo,
z kim Maja chciała teraz rozmawiać. Widziała, że parę dziewczyn
z równoległej klasy są dostępne, tak samo, jak Michał, kolega
Tomka.
Niespodziewanie usłyszała dźwięk zamykanych drzwi.
- Cholera, czemu tu tak zimno?!
Odsunęła się od biurka, na którym leżał laptop.
Zobaczyła, jak jej mama wiesza płaszcz na wieszaku. Grymas na jej
twarzy świadczył o tym, że jest zdenerwowana.
Małgorzata Dębkiewicz była dość specyficzną osobą.
Z jednej strony pełniła funkcję odpowiedzialnej księgowej w
Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, a z drugiej matki, która nie
spędza zbyt dużo czasu w domu. Interesowała się sprawami
rodzinnymi na poziomie rozmów przy kolacji. Proste pytania w stylu
„Jak ci minął dzień? Jak w szkole? Kiedy wywiadówka?” Czasami
ten brak zainteresowania bolał, a kiedy indziej dawał ukojenie.
- Już zamykam – powiedziała rudowłosa i wyłączyła
muzykę.
- Po co otwierałaś? I tak jest zimno.
- Znasz mnie.
Matka obrzuciła ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Nadal nie rozumiem, po kim to masz. Można by
pomyśleć, że rodziłam cię na Antarktydzie.
Maja milczała. Niekiedy lepiej było zachować swoje
myśli dla siebie. Mama nie powiedziała już ani słowa. Poszła do
kuchni i podgrzała sobie zupę.
- I jak tam rozpoczęcie? – spytała.
- Okej, rozdali plany i to wszystko.
- To dobrze. Idź do siebie, skarbie.
Maja posłusznie wróciła do swojego pokoju. Czasami
zastanawiała się, po co te pytania. Pewnie i tak mama za chwilę
zapominała o jej odpowiedziach...
Rudowłosa nie miała nic do roboty. Tak to właśnie
jest, gdy rok szkolny dopiero co się zaczął, ale atmosfera wakacji
zniknęła już na dobre. Coś pomiędzy.
Pograła w parę gier, znowu weszła na facebooka,
jednak tylko na chwilę, bo nikogo nie było. Wyłączyła laptopa.
Była godzina siedemnasta.
Słyszała ciche brzęczenie naczyń, które myła mama,
jak również dźwięk otwieranej lodówki. Nie oczekiwała żadnego
komentarza na temat zakupów.
Podciągnęła roletę. Przez okno widać było, jak
Maciej siedzi przy swoim komputerze i jak zwykle w coś gra. Nie,
żeby Maja wiedziała, co on codziennie robi, broń Boże. To
oznaczałoby, że jednak w jakikolwiek sposób interesuje się jego
życiem!
Sięgnęła po książkę leżącą na półce nad
łóżkiem. Było to stare wydanie Miasteczka Salem Stephena Kinga.
Ostatnio, gdy była w bibliotece właśnie tę książkę
wypożyczyła.
Zatraciła się w historii Bena Mearsa, gdy do domu
wrócił ojciec.
Gdyby porównać postacie swoich rodziców do czegoś,
Maja na pewno zrobiłaby to na przykładzie wody i ognia. Różnili
się pod każdym względem. O ile Małgorzata była szczupłą, dość
średniego wzrostu kobietą, to Filip Dębkiewicz był rosłym
mężczyzną z tendencją do szybkiego tycia. Pracował w urzędzie
skarbowym. Maja nie potrafiła zrozumieć, jak to się stało, że
ich dwoje się ze sobą zeszło. Ich charaktery ścierały się ze
sobą codziennie, powodując rozmaite kłótnie. Ojciec był
porywczy, a mama nie ustępowała mu w tym polu. Wystarczyło źle
wypowiedziane słowo, jakaś drobnostka, a krzykom nie było końca.
-Cześć tato – powiedziała, jednak jej nie
odpowiedział. Bez słowa zdjął z siebie kurtkę i poszedł do
kuchni.
Zza ściany dobiegały głosy.
- Co jest na obiad – spytał ojciec.
- To samo co wczoraj. Myślisz, że mam czas, żeby stać
przy garach?
- Mogłabyś się chociaż postarać!
Maja usłyszała, jak talerz uderza o stolik w kuchni.
Boże, proszę. Niech przestaną.
Wstała z krzesła i podeszła do drzwi od pokoju,
Wychyliła się i zobaczyła, jak tata z zaciętą miną nalewa sobie
zupę. Czuła się niczym cień. Nikt jej nie zauważał, nie
interesował się nią. A ona nic nie potrafiła z tym zrobić.
Ojciec nie zaszczycił jej spojrzeniem, gdy szedł do
swojego pokoju. Mama natomiast zaszyła się w swoim gabinecie.
Dziewczyna wróciła do swoich zajęć.
*
Pierwszy SMS-es od Macieja przyszedł do niej o godzinie
jedenastej wieczorem. Maja była już przebrana w piżamę, jednak
nie spała.
Jakie mamy jutro
lekcje?
Maja parsknęła
śmiechem. Podeszła do okna. Maciej stał przy swoim.
Serio? Zgubiłeś
plan?
Zdarza się :(
Uratuj mnie.
Chłopak zrobił
błagalną minę. Maja zagryzła wargi. W sumie wcale nie chciała mu
pomóc, ale wiedziała, jak uparty bywa jej kolega. Przysłowiowa
koza to przy nim betka.
Okej. Idziemy na
8 do 14. Polski, chemia, matma, historia, wf dwa razy i
religia.
Dzięki. Jestem
ci winny przysługę :)
Maciej wyszczerzył
zęby w uśmiechu. Cudem byłoby, gdyby Maja go nie odwzajemniła. On
miał w sobie to coś, co zarażało humorem.
- Dobranoc –
poruszyła ustami. Bez problemu to zrozumiał.
- Dobranoc,
Pszczółko.
Maja tylko pokręciła
głową. Tego akurat nic nie zmieni.
Wróciła do łóżka.
Nie mogła się skupić na czytaniu książki, zbyt bardzo
rozpraszały ją dźwięki dochodzące zza zamkniętych drzwi.
Otwierana butelka.
Telewizor. Matka mówiąca do ojca, żeby przyciszył. Szklanka, zbyt
mocno postawiona na stole. Krzyk. Znowu telewizor, tym razem
głośniejszy.
Ojciec po alkoholu
robił się nieprzyjemny. Agresywny, nie do opanowania. Mama
próbowała coś z tym zrobić, jednak na nic nie zdawały się jej
prośby. Każdego dnia Maja obawiała się najgorszego. Tego, że tym
razem ojciec się nie opamięta, że zrobi coś niewybaczalnego.
Ach, tak bardzo
chciała zatkać uszy i być głucha na to wszystko.
Drzwi do jej pokoju
otworzyły się.
- Powiedz coś ojcu
– usłyszała głos matki.
Właśnie tego nie
cierpiała. Zawsze to ona była mediatorem, to dla niej przypadła
najgorsza rola w rodzinie. To ona musiała łagodzić spory.
Poszła do pokoju
rodziców. Ojciec siedział wpatrzony w telewizor przekrwionymi
oczyma.
- Tato! – starała
się przekrzyczeć telewizor. – Tato!
Ojciec skierował
wzrok w jej stronę.
- Czego chcesz?
- Czy mógłbyś
przyciszyć? Jest już jedenasta, a ja jutro idę do szkoły.
- A ja do pracy i co
z tego?
- Proszę cię –
Maja nie chciała zaczynać wojny.
Ojciec kompletnie ją
zignorował. Nie, żeby to była jakaś nowość. Wróciła do
swojego pokoju, mając już dość tego dnia. W pokoju zastała
matkę. Siedziała na łóżku z założonymi rękami i
przeszywającym wzrokiem wbitym w córkę.
- I co? – spytała.
- Nic.
Starsza kobieta
westchnęła. Widać było u niej oznaki zmęczenia po całodniowym
dniu w pracy. Zmarszczki stopniowo zaczęły pojawiać się u niej
dwa lata temu, gdy to skończyła czterdzieści lat.
- Mogłaś mu
bardziej przemówić do rozumu – powiedziała matka z pretensją w
głosie.
Maja miała wielką
ochotę powiedzieć coś w stylu: „Ale to twój mąż i twoje
życie!” , jednak tego nie zrobiła.
- Idę spać –
powiedziała w zamian.
- Tak. Ustaw sobie
budzik. Rano wychodzę do pracy.
- Okej. Dobranoc.
Mama wyszła i
zamknęła drzwi, zza których dobiegał przytłumiony dźwięk
jakiegoś filmu. Maja zgasiła światło. Siedziała przez chwilę w
ciemności, nasłuchując czegoś bliżej nieokreślonego.
Kiedy już
zasypiała, usłyszała przytłumiony krzyk i plasknięcie. Tak jakby
coś kogoś uderzyło.
-To mój dom i mogę
robić to, co chcę! – dało się słyszeć niewyraźny, bełkotliwy
głos ojca.
Cichy szloch rozległ
się po całym mieszkaniu. Mama znowu płakała.
Maja spojrzała na
drzwi. Przez chwilę w jej głowie toczyła się bitwa myśli. Pójść
czy nie pójść? Zareagować czy pozostawić to swojemu biegowi?
Wiedziała co
będzie, jeżeli postanowi pójść. Ojciec jeszcze bardziej skupi
się na matce, przy okazji bluzgając na nią i swoją córkę.
Podniesie rękę.
Minęło parę
minut. Widocznie był to chwilowy napad. Ojciec nie będzie go nawet
jutro pamiętać. Mama na pewno będzie spała w swoim gabinecie.
Maja wtuliła twarz
w poduszkę. Niech to wszystko się skończy.
Dzisiaj tak troszkę króciutko, więc nie oczekuj jakiś dłuuuuugaśnego komentarza.
OdpowiedzUsuńO JA CIĘ PIERDZIELĘ. O JA CIĘ PIERDZIELĘ RAZY DWA. Boziuuuu TT Chlipię mentalnie z Majką ;__________;
WOAH <333333 Rozpływam się jak masło na rozgrzanej patelni, gdy główny pairing ma swoje malutkie pięć minut <33333
Podsumowując: 100000/10
Lecę nadrabiać kolejny komentarz do kolejnego rozdziału~
Pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńDarmowe ogłoszenia Radom. Radom Lokalne
Czytanie tego rozdziału zleciało mi szybko i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mai... całą jej sytuację w domu opisałaś tak dobrze, że czuję się, jakby to była prawda, jakbym znała Maję i jej współczuła.
Maciek nie wydaje się taki zły jak mi się wydawało na początku. Fajnie, że mieszkają naprzeciwko siebie. Te ich smsy były słodkie :)
Pozdrawiam i biorę się za czytanie kolejnego rozdziału.