Zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa. Wszystko jest moim wymysłem. Gimnazjum 34 nie istnieje. Możecie sprawdzić :) Zapraszam do czytania.
Rozdział 1
Wszystko się zaczyna.
Wszystko się zaczyna.
Dzień był pochmurny, jakby wiedząc, że kolejny rok szkolny znowu się rozpoczyna. Chmury były prawie czarne, burzowe. Wilgoć wisiała w powietrzu.
Tegoroczny pierwszy września nie zapowiadał się dobrze... No cóż, on nigdy nie był dobry. Tysiące uczniów w duchu modliło się o jakiś cud, który sprawiłby, że wakacje zostałyby przedłużone, jednak było to nadaremne. Nic nie mogło tego zmienić.
Uczniowie Gimnazjum nr 34 w Poznaniu byli tego świadomi.
Aula szkolna była przepełniona uczniami. Właśnie skończył się apel i teraz wszyscy starali się dotrzeć do swoich klas.
Pierwszacy rozglądali się za swoimi wychowawcami, którzy mieli ich tam zaprowadzić. Na ich twarzach było widać trochę strachu, w końcu to było dla nich nowe doświadczenie. Starsze roczniki patrzyły na to z politowaniem, chociaż same nie tak dawno przeżywały dokładnie to samo.
-Maja! Zaczekaj! – krzyknęła blond włosa dziewczyna. Ubrana na galowo nie wyróżniała się z otoczenia, jednak i tak przyciągała widok swoimi długimi, pięknymi włosami.
Jakaś dziewczyna już stojąca na schodach odwróciła się w jej stronę. Parę osób rzuciło w jej stronę zdawkowe „Cześć”. Stanęła z boku, tak by nie torować przejścia innym i poczekała na przyjaciółkę.
-Uch... Dlaczego kazałaś mi wrzeszczeć? - powiedziała z wyrzutem blondynka. Teraz razem wchodziły po schodach.
-Sandra... Nie kazałam – zauważyła Maja – I tak bym poczekała przed salą. Widziałam, jak pani Lewandowska szła na dół, więc sala na pewno jest zamknięta.
-No dobra. Jak tam wakacje? – spytała Sandra.
-Nudy. Tym razem nigdzie nie pojechałam. Chodziłam na zakupy albo tak po prostu, bo w domu tak siedzieć to szkoda. Poczytałam coś i tak minęły te dwa miesiące. A u ciebie?
-Mama najpierw zabrała mnie nad morze do ciotki Melanii. Było spoko. I spotkałam tam takiego chłopaka, mówię ci, z niego to było ciacho – Sandra tak rozmarzyła się, że wpadła na chłopaka idącego przed nią – Oh, przepraszam. Na czym to ja, ach tak... No, ale nic z tego nie wyszło.
Maja spojrzała na przyjaciółkę z rozbawieniem. Nie była zaskoczona. Jej przyjaciółka znana była z tego, że potrafiła zakochać się w przeciągu pięciu minut od zapoznania. „To była miłość od pierwszego wejrzenia” - tak to opisywała ona sama.
W międzyczasie doszły już na drugie piętro pod salę 201. Stały już tam grupki z innymi uczniami. Oni również dzielili się wrażeniami z ostatnich dwóch miesięcy.
-... A w sierpniu tata zabrał mnie do Katowic. Było ekstra. Razem z Kasią, no wiesz tą moją kuzynką, poszłyśmy na parę imprez. Wtedy poznałam Kubę...
„Kolejny chłopak...” – pomyślała Maja.
Wymieniły jeszcze parę uwag na temat wakacji, aż nie podeszła do nich Kinga. Chociaż była niska w porównaniu z dwoma przyjaciółkami, bo dzieliło ich siedem centymetrów, łatwo ją było rozpoznać dzięki czarnej czuprynie, którą zwykle zostawiała w artystycznym nieładzie.
-Hej. Co tam? Jak tam minęły wakacje?
Sandra powtórzyła całą swoją historię po raz drugi. Lubiła o sobie rozmawiać i każdy o tym wiedział. Była wtedy w centrum zainteresowania, a na tym właśnie jej zależało. Osoby postronne mogły uznać za dziwne to, że Sandra i Maja się przyjaźnią. W końcu były jak ogień i woda. Maja w przeciwieństwie do Sandry wolała żyć z boku. Odpowiadało jej to, że nikt jej nie przeszkadza. Przeżyła tak w końcu całą podstawówkę i niezgorzej na tym wyszła.
Niestety nadszedł czas na gimnazjum, które zaczęła dwa lata temu. Wtedy przez zupełny przypadek zaprzyjaźniła się z Sandrą. Nie żałowała tego, nic z tych rzeczy, tylko... Czasami czuła się przytłoczona nawałem ludzi, którymi otoczona była jej najlepsza przyjaciółka, ale tak to właśnie jest, że są sytuacje, w których trzeba ustąpić.
*
Pani Lewandowska szybkim krokiem przemierzała korytarz. Stukot jej szpilek był ledwo słyszalny wśród hałasu, jaki robili uczniowie. Ubrana elegancko, w jednej ręce niosła torebkę, a w drugiej mały pęk kluczy razem z jakąś teczką.
-Dzień dobry, psze pani – ktoś rzucił w jej kierunku. Kobieta uśmiechnęła się i skinęła głową. Minęła parę już zapełnionych klas i zmierzała w kierunku sali 201. Po raz kolejny, a właściwie ostatni miała rozpocząć rok z jej klasą – 3d.
Uczniowie rozmawiali ze sobą. Wszyscy opaleni, wyżsi, może nawet nieco dojrzalsi, niż dwa miesiące temu. Właśnie w takich chwilach pani Ewa czuła upływ czasu. Nie musiała patrzeć w kalendarz. Wystarczyło spojrzeć na jej wychowanków.
Otworzyła drzwi i uczniowie weszli do sali. Tak jak się spodziewała, usiedli na starych miejscach.
-Dzień dobry wam wszystkim ponownie, w nowym roku szkolnym – powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Dzień dobry.
-Nie będę się rozwodzić nad tym, co będziemy robić w tym roku, ponieważ wszyscy jesteśmy świadomi zbliżających się testów gimnazjalnych. Jednak jest dopiero pierwszy dzień szkoły, więc się nie zamartwiajmy. Rozdam wam teraz plan lekcji. Ktoś mi pomoże?
Czarnowłosy chłopak siedzący na samym końcu sali podniósł się z ławki.
-Ja mogę.
-Dziękuję Tomku.
Plany lekcji zostały szybko rozdane i już minutę później dało się słyszeć pretensje na temat tego, kto ułożył plan lekcji.
-To niemożliwe, żeby zaczynać poniedziałek matematyką – krzyknął chłopak siedzący razem z Tomkiem. – I to podwójną!
-Życie – odparła Maja z sarkazmem, chociaż musiała przyznać, że plan lekcji zapowiadał się beznadziejnie. Cały tydzień na ósmą, codziennie na pierwszej lekcji matematyka albo polski. Zajęcia kończyli wpół do trzeciej z wyjątkiem wtorku, wtedy kończyli o trzynastej dwadzieścia.
Kiedy entuzjazm całkowicie opadł, pani Lewandowska powiedziała jeszcze parę słów, odnoście następnego dnia i nareszcie wszyscy mogli rozejść się do domów.
Maja wcisnęła plan lekcji do kieszeni dżinsów i poczekała na Sandrę przed wejściem do sali.
-To, co idziemy razem? – spytała.
Sandra pokręciła głową.
-Nie, Łukasz zaprosił naszą paczkę do siebie. Nie idziesz? – spytała szczerze zdziwiona.
Maja przymknęła lekko oczy. Znowu to samo. Jej znajomi zostali znowu gdzieś zaproszeni, a ona nie. To nie pierwszy raz.
-Nikt mi o tym nie powiedział.
-Musiał zapomnieć – stwierdziła blondynka.
-Wątpię. Stał niedaleko mnie, jak mówił coś do Darii. Pewnie ją zapraszał. Musiałby chyba być ślepy, żeby mnie nie zauważyć.
-Maja, no! To ja ciebie zapraszam.
-Posłuchaj, tak nie można. Skoro mnie nie zaprosił, to znaczy, że mnie nie chce w domu. Logiczne. Mam dość, spadam.
Maja odwróciła się i zeszła schodami na parter. Większość ludzi już wyszła ze szkoły, by cieszyć się ostatnimi godzinami wolnego.
Mam dość. Co to ma znaczyć? Cholera jasna. Aż tak mnie nikt nie lubi?!
Dziewczyna z wściekłością trzasnęła drzwiami wyjściowymi.
-Hej, Pszczółko. Skąd taka agresja? – spytał chłopak, który pojawił się nagle przed nią.
-Nie nazywaj mnie tak! Mówiłam ci to już chyba z milion razy.
Chłopak roześmiał się.
-Wiesz, że lubię cię wkurzać. Nadal nie powiedziałaś, czemu jesteś taka zła.
-Maciej, daj mi spokój. Idź gdzieś z chłopakami, nie wiem, odczep się.
-Sorry, ale mnie nie chcą. Poszli do Łukasza.
Maja zazgrzytała zębami. Nawet te przymuły od Macieja tam idą... Maciek przyglądał się jej uważnie.
-Czyli o to chodzi?
Dziewczyna nic nie powiedziała. Po prostu skręciła w lewą stronę i poszła w kierunku przejścia dla pieszych. Maciek niestety był osobnikiem upartym, przy którym nawet przysłowiowy osioł poddałby się i wywiesił białą flagę. Dogonił ją i nadal wałkował temat.
-Czyli tak. Mogłem się tego spodziewać – parsknął. – Dlaczego?
Maja nagle się odwróciła w stronę chłopaka. Wiatr rozwiał jej rude włosy, tworząc dookoła głowy niby aureolę.
-Czy ja naprawdę jestem taka paskudna? Wszyscy tylko coś ode mnie chcą, ale gdy przychodzi co do czego, to zostawiają mnie na lodzie. Czy ktoś naprawdę mnie potrzebuje, jako przyjaciółkę? – spytała, a jej głos nieco się załamał.
Uśmiech Macieja trochę zbladł. No cóż nie spodziewał się tego nagłego wybuchu pretensji do świata. Nie miał żadnego doświadczenia w pocieszaniu kobiet. Broń Boże, aby Maja wybuchła płaczem, wtedy to chyba uciekłby gdzie pieprz rośnie.
-No co ty! Przesadzasz.
-Taaa jasne. Wymień mi chociaż dwie osoby.
-Hmm... To tak, na pewno Sandra. W końcu jest twoją najlepszą przyjaciółką – zauważył chłopak.
Maja mruknęła coś pod nosem. Maciej widocznie tego nie usłyszał, bo dalej mówił. – Na pewno również moja skromna osoba. No i tak... W sumie to ja i Sandra.
Dziewczyna spojrzała na niego z ukosa. Nigdy nie usłyszała od niego nic, co choćby trochę przypominało komplement, czy coś w tym stylu. Nawet nie pomyślałaby, że on sam uważa się za jej przyjaciela. Chociaż...
W końcu znali się od małego. Mieli po pięć lat, gdy się poznali i Maja musiała przyznać, że ich znajomość miała dość burzliwy przebieg.
Na samym początku naprawdę go nie lubiła. Był taki głośny i wszędzie go było pełno. Ciągle jej dokuczał, przezywał. Następnie ku jej nieszczęściu trafili do tej samej klasy.
Podstawówka była najgorszym okresem jej życia. Nie dość, że trafiła na osoby, z którymi nie dało się normalnie porozmawiać, to nie pomogła jej w tym wszystkim obecność Macieja. Nadal się z nią kłócił, tak jakby to było jego misją życiową. Mało tego, znajomi zawsze ich ze sobą parowali.
Zawsze był Maja i Maciek. Zawsze!
Kiedy w końcu nadszedł upragniony koniec podstawówki, cieszyła się z tego niezmiernie. Wreszcie miałaby spokój z tym kretynem od siedmiu boleści, ale karma to suka i widocznie się na nią uwzięła.
Trafiła po raz kolejny z nim do klasy. Świadomość, że kolejne trzy lata będą takie same, jak cała podstawówka sprawiła, że miała ochotę wrzeszczeć. Zresztą tak samo było z Maćkiem. Nie sądził, że trafią do tej samej klasy.
Jakimś cudem pogodziła się z tym faktem i przeżyła te dwa, teraz już prawie trzy lata.
I co? Nagle dowiaduje się, że pomijając te prztyki i upierdliwości, on uważa się za jej przyjaciela.
Czyż życie nie potrafi zadziwiać?
Maja otrząsnęła się z rozmyślań. Żadne z nich nic nie powiedziało. Zapadła niezręczna cisza. Rudowłosa trochę się zdziwiła. Z Maćkiem nie istniało coś takiego jak milczenie.
Odkaszlnęła. Nagle to wszystko stało się trochę krępujące. Co miała powiedzieć? Dzięki, że uważasz się za mojego przyjaciela? Nie, to było suche. Cofnij. To było zdecydowanie dziwne.
-Ale nie bierz tego zbytnio do siebie – Maciej wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku.
-Jakże bym śmiała – odpowiedziała sucho.
Obydwoje doszli do pobliskiego osiedla. Pięć bloków, plac zabaw, boisko. Parę sklepów. W sumie nic ciekawego.
-Czemu nic nie gadasz? – spytała.
Chłopak przeczesał dłonią swoje ciemne włosy.
-A o czym mam rozmawiać? Uznałem, że skoro masz tak parszywy humor, to po co ci go pogarszać.
-Tak się o mnie troszczysz, poraża mnie ten fakt.
-Oczywiście.
Maja odwróciła się w stronę pobliskiego bloku.
-Hmm, no to cześć.
-Pa.
Obydwoje rozeszli się do swoich domów.
Nawiasem mówiąc, Maciej mieszkał niedaleko niej. Dokładnie naprzeciwko. Okno w okno.
Bo zawsze musieli być obok siebie. Siła wyższa. Fatum.
Zawsze Maja i Maciek. Zawsze!
Właśnie pisałam taki zajedwabisty komentarz, a mi się usunęło przez moją głupotę ;______; #rzyć
OdpowiedzUsuńWOOOAAA */////////////////////////////////* PSZCZÓŁKA I MACIEK Z KLANU (sorka Maciej, nie bij mnie za to ;;) MUSZĄ BYĆ RAZEM!
K O N I E C Z N I E ! ! !
A jak nie to wparuję na Twoją dzielnię XDDDDDDDD *śmieje się* Był to oczywiście żarcik, heheszki. Taki suchy.
Nie spodobało mi się podejście ludzi z klasy Majki i Macieja. Ja im dam olew, patałachy jebane!!! *zakasała rękawy kraciastej koszuli*
Ekhem... No to tak.
100000000/10 (y)
Polecam:
Magdalena Różdżka.
Czekam na ciąg dalszy~ rozdziału 3 <3
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnym językiem, aż miło się czyta. Wszystko jest takie realne i podoba mi się charakter głównej bohaterki.
"Zawsze Maja i Maciek" hmmm coś ciągnie ich ku sobie. Czuję, że kiedyś będą razem :)
Pozdrawiam.